Ten wpis powstał bardzo spontanicznie :). Wybaczcie zatem, że nie jest to jakaś głęboka refleksja, a bardziej spostrzeżenie „tu i teraz”.
Robiłam zdjęcia na na szego Instagrama i zastanawiałam się jak pokazać ciekawie nasz komplet sukienek dla mamy i córki.
Zaczęłam obok każdej sukienki kłaść atrybuty świata dorosłych i świata dzieci.
To co zobaczyłam na wyświetlaczu mojego aparatu dało mi dużo do myślenia.
Świat dorosłych:
– zegarek: pędzi, wciąż szybko, ale nadal za późno ze wszystkim
– szpilki i szminka: niewygodny, często pozorny (wiele rzeczy nie wypada), wiele rzeczy robimy bo tak trzeba, bo inni wymagają, bo takie są zasady
Świat dziecka:
– konik na biegunach: wolny, pełen śmiechu i zabawy, pozbawiony sztampy, szczery, patyk na drodze może być powodem szczęścia
– wygodne buty – szybki, ale oni gonią za tym czego naprawdę chcą doświadczyć, dowiedzieć się, dotknąć…
Kiedy moja Zuźka przekręca słowa, tworzy neologizmy, mówi po swojemu aż czasem żałuję, że za kilka lat to minie, aż żal poprawiać. Np. ostatnio na pytanie: „Po kim Ty taka ładna, Zuza”? odpowiedziała:
– „Po Ciebie, mamo” 🙂
Nie ma starych i młodych ludzi – są „starzy i nowi” i ona do tego ostatniego, szanownego grona właśnie się zalicza. Kasztany zbiera do „niewidzialnego” worka – czytaj: przeźroczysty. Kocham ten ich świat, jest zdecydowanie piękniejszy, barwniejszy od naszego, dorosłego.
Na koniec taka puenta:
Ktoś kiedyś powiedział, że dziecko może nas nauczyć trzech rzeczy:
- cieszyć się bez powodu
- być ciągle czymś zajętym
- domagać się ze wszystkich sił tego, czego pragnie.
Tego Wam drodzy Rodzice życzę z całego serca. Czerpmy ile się da z naszych światów, mimo że tak bardzo się różnią!